Wnętrze bunkra pod parkiem im. Poniatowskiego w Łodzi |
Prezentowane prace z racji swojej bezkompromisowości i nieprzystawalności do schematów „przedmiotów sztuki” nie przyciągnęły uwagi, nie zabiegały także o łaskę zainteresowania jurorów. Absolutna większość wystawionych na L-UND trafia po raz pierwszy do galerii. Mamy do czynienia z mocą artefaktów nie skrępowanych dostojeństwem dzieła sztuki. Przy wielu z nich pojawi się elementarna kwestia: czy to jest w ogóle sztuka? Czy to nadaje się do galerii? Kwestia, która w narcystycznym świecie sztuki aktualnej, zwykle traktowana jest z lekceważeniem, nie jest wcale bagatelna. Artyści tej wystawy nie są, ani nigdy nie byli beneficjentami obowiązującego dziś postrzegania sztuki jako przestrzeni absolutnej wolności, nieograniczonej żadnymi barierami „ekspresji”. U podstawy ich desperacji, by w nieprzyjaznym otoczeniu budować akt twórczy, tkwił prymarny zew potrzeby określenia swoich właściwości, realnego wyrazu; pierwotny instynkt poszukiwania i walki o własną tożsamość.